Jubileusz 100-lecia
Sióstr Służebniczek
w Sidzinie 1919 – 2019
„Zgodnie z duchem i zamiarami Ojca Założyciela Bł. Edmunda Bojanowskiego (1814-1871) właściwym celem Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej jest: z miłości do Boga umiłowanego nade wszystko i na wzór Jezusa Chrystusa - służenie bliźnim najbardziej potrzebującym pomocy, duchowej czy materialnej, zwłaszcza dzieciom, ubogim i chorym. Jako dzieła sobie właściwe zgromadzenie podejmuje: chrześcijańskie wychowanie oraz nauczanie dzieci i młodzieży, katechizację, akcję charytatywną wśród chorych i ubogich - nie wykluczając innych form prac apostolskich, zgodnych z pierwotnym duchem i aktualnymi potrzebami Kościoła“1
Początki
7 lipca 1910 r. pojechał ks. Jan Trzopiński (1855-1933) i przedstawił ks. kard. Puzynie (1842-1911) plan wybudowania w Sidzinie wielkiego zakładu dla sierot (chłopców). Plan został zatwierdzony przez arcybiskupa, który uznał go za „...piękną i zbożną myśl“.
Budowę rozpoczęto jesienią 1911 r. na gruntach rodziny ks. Jana. Planowano wybudować 2-piętrowy dom i kaplicę, mogącą pomieścić 500 osób. Budowa od samego początku napotykała wiele trudności, zwłaszcza ze strony miejscowego duszpasterza. Ogrom swojego trudu z dużą powściągliwością opisał ks. Trzopiński w liście do Konsystorza w Krakowie: „Moja praca, chociaż maleńka, a tak bardzo poruszyła kapłanów i znalazła wielu przeciwników. Widać, że to dzieło Boże, skoro diabeł tak chce zepsuć i ośmieszyć“.2
Dnia 17 lipca 1919 r. przybyły do Zakładu w Sidzinie Siostry Służebniczki NMP ze Starej Wsi, by rozpocząć tu pracę nad dziatwą ochronkową, szkolną, by nieść pomoc chorym i zajmować się kościółkiem.
Przyjechały późno wieczór. Tu zastały licznie zgromadzoną ludność miejscową, która oczekiwała ich przybycia. Przyjęto je chlebem i solą, a wszyscy cieszyli się, że doczekali się ich przyjazdu.
24 lipca odbyło się poświęcenie domowej kaplicy, którego dokonał fundator Ks. Prałat Jan Trzopiński; po czym odprawił pierwszą Mszę św. Odtąd codziennie odprawiana była Msza św. przez Ks. Prałata, aż do dnia Jego wyjazdu do Kochawiny, tj. do 4 listopada.
W Zakładzie początkowo były dwie siostry, a mianowicie: S. Róża Dziedzic (1869-1939) i s. Józefa Szczukowska (1883-1946). Za 2 tygodnie przyjechała organistka s. Emilia Kucharska (1896-1929). Pomieszczenie, docelowo przeznaczone na salę ochronki, tymczasowo zostało urządzone jako kaplica.
Siostry zajmowały się chorymi, porządkowały i urządzały dom.
7 października przyjechała Matka Generalna Eleonora Jankiewicz (1872-1953) z s. Wikarią Ludwiką Walkowicz (1855-1939), aby zobaczyć nową placówkę.
4 listopada wieczorem przyjechała s. Stanisława Marczakówna (1895-1960), która miała objąć obowiązki w szkole. Nauczanie rozpoczęła 1 grudnia 1919 r.
W tym też dniu została otwarta dla dzieci kuchnia - tzw. „amerykańska“ gdyż wiele produktów pochodziło z darów amerykańskich. Korzystało z niej 100 dzieci.
Zimą siostry miały następujący zakres obowiązków: S. Przełożona odwiedzała chorych lub przyjmowała przychodzących do ochronki. S. Józefa gotowała dla sióstr i dla dzieci. S. Stanisława uczyła w szkole, a s. Edmunda Misiąg (1894-1973) pomagała s. Józefie w rozdawaniu obiadów dzieciom, chodziła często po wsi, aby prosić miejscowych gospodarzy o pomoc, a także uczyła dziewczęta przedstawień. Jedno z nich odegrały dzieci szkolne w okresie Bożego Narodzenia, a drugie w okresie wielkanocnym.3
Działalność apostolska
1. Dom dla osieroconych chłopców
Zakład - bo tak wówczas nazywano domy dziecka - w Sidzinie był placówką opiekuńczą dla sierot, która pozostawała pod wyłącznym zarządem Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP. Dnia 1 VI 1922 r. w ufundowanym przez ks. Jana Trzopińskiego domu zamieszkało 35 chłopców przeniesionych ze zlikwidowanych sierocińców Książęco-Biskupiego Komitetu.
Kiedy w jesieni tegoż roku Komitet Opieki nad Dziećmi Ziemi Krakowskiej skierował tam kolejną grupę dzieci, liczba podopiecznych przekroczyła 70.4 Zakład został uroczyście poświęcony dnia 5 IX 1922 r.5
Początkowo Komitet wziął na siebie odpowiedzialność za utrzymanie sierocińca: przekazał pieniądze uzyskane ze sprzedaży domu w Krakowie, częściowo wyposażył budynek sprzętem pochodzącym ze zlikwidowanych zakładów, dostarczał darów w naturze oraz pomógł w uzyskaniu niewielkiej subwencji rządowej w wysokości 80 marek polskich na każde dziecko. Niestety, zebrane w ten sposób środki wystarczyły zaledwie na dwa lata6 i wkrótce brakowało pieniędzy nawet na żywność oraz odzież.7
Pomimo znacznych trudności Zgromadzenie w znacznym stopniu wzięło na siebie koszty utrzymania placówki. Niestety, wydatki przekraczały możliwości finansowe ubogiej wspólnoty, dlatego nierzadko zaciągano długi na zaspokojenie bieżących potrzeb sierot.
Do Zakładu w zasadzie nie przyjmowano nowych wychowanków, a instytucję prowadzono do momentu usamodzielnienia się wszystkich podopiecznych. Regulamin zatwierdzony przez władze państwowe i kościelne dnia 14 VIII 1929 r. ograniczał liczbę sierot do 15.8 Zakład funkcjonował do 1930 r.9 Główną przyczyną jego likwidacji były trudności finansowe, z którymi zmagano się już od początku istnienia placówki.
2. Szkoła
Duże znaczenie dla miejscowej ludności miało założenie szkoły powszechnej w Sidzinie. Fundator placówki ks. Jan Trzopiński sprowadzając siostry służebniczki chciał ułatwić naukę zwłaszcza dzieciom z Małej Sidzinki znacznie oddalonej od dotychczas istniejącej szkoły. Dlatego w domu Zgromadzenia na cele oświatowe zostały wynajęte 2 sale, gdzie utworzono filię szkoły w Sidzinie Dolnej.10 W 1920 r. została tam zatrudniona jedna siostra, jednak ze względu na dużą liczbę dzieci - 99 w roku szkolnym 1920/21 i 107 w roku szkolnym 1921/22 - przyznano także drugi etat. W 1924 r. liczba uczniów nie przekraczała 100, w związku z tym Inspektorat Oświaty zredukował liczbę nauczycielek.11
Zgromadzenie starało się, aby w Sidzinie mogły pracować dwie siostry (w roku szkolnym 1931/32 było 96 uczniów, czyli za dużo jak na jedną osobę) i w wyniku tego w 1934 r. na dwa lata zatrudniona została s. Izabela Gonciarz (1910-1975).12 W maju 1939 r. s. Julianna Jankiewicz (1877- 1948) - (po 17 latach pracy w Sidzinie przeszła na emeryturę, a jej miejsce w szkole zajęła s. Agnieszka Filomena Mącior (1923-2005), która pracowała tam do 1951 r.13 W 1945 r. zatrudniono drugą, a w 1947 r. trzecią siostrę nauczycielkę.14
Siostry nauczycielki w Sidzinie (1922 – 1950)
Lp. Imię i Nazwisko Lata pracy
1 S. Stanisława Marczak (1895-1960) 1919 – 1922
2 S. Julia Imelda Zmora (1889-1977) 1922 – 1924
3 S. Julianna Teofila Jankiewicz (1877-1948) 1922 – 1939
4 S. Maria Izabela Gonciarz (1910-1975) 1934 – 1936
5 S. Agnieszka Filomena Mącior (1906-2005) 1939 – 1951
6 S. Stefania Klara Krzączkowska (1922-1995) 1945 – 1946
7 S. Agnieszka Władysława Szary (1914-1984) 1945 – 1950
8 S. Wiktoria Benigna Oleksy (1902-1961) 1947 – 1949
Swoje wspomnienia z czasów II wojny światowej spisała s. Filomena Mącior i poniżej zostaną one w całości zacytowane, a tutaj zatrzymamy się nad najważniejszymi wydarzeniami.
W Sidzinie w czasie II wojny światowej liczba uczniów znacznie zmniejszyła się - ze 118 w 1939 r. do 45 - 55 w roku szkolnym 1944/45.
Doszło też do konfiskaty wszystkich przedwojennych podręczników.15
Przez pewien czas salę szkolną zajmowało wojsko i straż graniczna. Zmuszano także nauczycieli i uczniów do wykonywania dodatkowych prac: zbierania ziół, budowania okopów, itp.16
By ratować młodych Polaków przed realizacją wrogich zamiarów hitlerowców, służebniczki w Sidzinie prowadziły tajne nauczanie oraz wykorzystywały różne inne okazje do nauczania w duchu patriotyzmu.
3. Czasy PRL-u
Po okupacji siostry włożyły wiele wysiłku, aby w powierzonych sobie placówkach jak najprędzej zmniejszyć destrukcyjne skutki wojny.
Organizowały kursy oświatowe na poziomie elementarnym dla dorosłych, kompletowały wyposażenie szkół, zwłaszcza księgozbiory i pomoce naukowe.17 Warto zaznaczyć, że nauczyciele w początkowym okresie po wojnie nie dostawali wynagrodzenia, później zaś otrzymywali je nieregularnie.18
Przedwojenny program nauczania obowiązywał do roku 1948, znacznie wcześniej jednak można było przewidzieć, w jakim kierunku pójdą zmiany.19 Na początku roku szkolnego 1948/49, który dla większości sióstr zakonnych był
ostatnim rokiem pracy w szkole.
Rok szkolny 1950/51 rozpoczynano już z nową świadomością, że [...] Szkoła musi usilnie dążyć do dania dziatwie podstaw, na których będzie się kształtował światopogląd naukowy i moralność socjalistyczna [...], musi dążyć do pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej.20 W takiej szkole nie było już miejsca dla osób zakonnych.
W 1949 r. odebrano służebniczkom prawo nauczania przedmiotów świeckich; jednak w Sidzinie siostry uczyły do 1951 r.21 Tu zwolnienia dokonano stopniowo. Przez pewien czas władze oświatowe pozwoliły zwolnionym nauczycielkom na prowadzenie lekcji religii.
Koniec pracy w szkole:
s. Filomena Mącior 1951
Sidzina 143 dzieci s. Władysława Szary (1914-1984) 1950
s. Benigna Oleksy (1902-1961) 1949
Usunięcie z pracy w szkole dla sióstr wiązało się z utratą podstawowego źródła utrzymania. Jednakże w Sidzinie nie zakwestionowano prawa Zgromadzenia do własności budynków. W późniejszym okresie siostry katechizowały przy parafii. Do 2012 r. wynajmowały pomieszczenia na potrzeby szkoły podstawowej.
W III RP katecheza wróciła do szkoły i jedna siostra pracuje jako nauczycielka religii w szkole podstawowej i przedszkolu otrzymując wynagrodzenie.
4. Przyjazna przystań
W Sidzinie w latach 1935 - 1939 w czasie wakacji letnich i ferii zimowych odbywały się rekolekcje dla członków Akcji Katolickiej. W 1936 r. skorzystało z nich 86 dziewcząt, 150 kobiet, 86 mężczyzn i 107 młodzieńców. Uczestnikami byli najczęściej mieszkańcy najbliższej okolicy, którzy przez trzy dni pozostawali w domu zakonnym, płacąc zaledwie 3 zł za wyżywienie i nocleg. Wraz z prowadzącym księdzem, każdej grupie towarzyszyła siostra, która przewodniczyła modlitwom i spotkaniom dyskusyjnym.
Dom sióstr w Sidzinie otwierał swoje podwoje także dla starszej młodzieży i dorosłych. W czasie II wojny światowej w Sidzinie także odbyły się kolonie dla młodzieży. W 1942 r. wypoczywały uczennice krakowskich szkół zawodowych.22 Dotacji udzielił Polski Komitet Opiekuńczy (Pol. K. O.), natomiast siostry sprawowały nad uczestniczkami opiekę wychowawczą, pielęgniarską, prowadziły kuchnię i administrację kolonii. Największy wpływ na dziewczęta wywierała postawa sióstr, które według opinii Zofii Rymarównej „wytworzyły w swym domu atmosferę pogody i pokoju, bo zachowaniem swoim mówiły, że Bóg jest ich Celem, że On jeden godzien jest najwyższej miłości.”23
Także w podziękowaniu ks. Stanisława Smoleńskiego i mgr Janiny Batorównej podkreślono „hojną gościnność, niewyczerpaną cierpliwość, uprzejmość, pogodę i samozaparcie się prawdziwie chrześcijańskie, szczere, gorące oddanie się młodzieży.”24 Nie ulega wątpliwości, że możliwość wypoczynku w górach była dla młodzieży w warunkach wojennych wielkim luksusem. Z kolonii w Sidzinie korzystały także dzieci pochodzące z przemysłowej Łodzi.25
Również po wojnie sidziński dom służebniczek stał otworem i tak jest nadal. Jest przystanią dla grup dziecięcych i młodzieżowych przyjeżdżających z duszpasterzami czy wychowawcami na rekolekcje, zielone szkoły lub inne formy wypoczynku. Przez kilkanaście lat przybywały tutaj grupy maturzystek na swoje rekolekcje.
5. Służba chorym
Troska o chorych, obok pracy wychowawczej z dziećmi i młodzieżą, należy do głównych zadań wynikających z charyzmatu służebniczek przekazanych Założyciela bł. E. Bojanowskiego. W Sidzinie siostry podjęły tę posługę od początku, zanim stworzono warunki do otwarcia domu dziecka i szkoły. Ubogich mieszkańców Sidziny przeważnie nie było stać na lekarza. Dotarcie do niego też nastręczało wiele trudności. Siostry służyły im udzielając pierwszej pomocy przedmedycznej, służyły dobrą radą, w modlitwie powierzając ich choroby i troski najlepszemu Lekarzowi, który – jak wiemy - jest niezawodny. Poza tym jako ludzie głęboko wierzący, darzyli siostry wielkim zaufaniem i przychodzili do nich ze wszystkimi niemal kłopotami, dotyczącymi zarówno ludzi jak i dobytku.
W ciągu wieku pobytu służebniczek w Sidzinie wiele sióstr zapisało się w sercach ludzi. Trudno imiennie wymienić wszystkie, ale na pewno s. Małgorzata Dobosz (1921-2000) zasługuje na szczególną uwagę.
Obowiązki pielęgniarskie wykonywała z oddaniem i poświęceniem, wykorzystując przy tym wiedzę medyczną i zdobyte doświadczenie w ciągu wielu lat pracy w szpitalach. Umiejętności zawodowe łączyła z autentyczną służbą chorym wynikającą z miłości do człowieka, dlatego też dom w Sidzinie był otwarty dla chorych, bo do „mateczki Małgorzaty” ludzie przychodzili w każdej potrzebie. Cieszyła się wielkim zaufaniem, gdyż miała dobre osiągnięcia w leczeniu trudnych przypadków chorobowych. Oprócz wiedzy medycznej wykorzystywała również właściwości lecznicze ziół, które sama zbierała na łąkach i w lasach, przygotowując zestawy na różne schorzenia.
6. Troska o kościół filialny w Górnej Sidzinie
Obok domu dla sierot, ks. prałat Jan Trzopiński ufundował kaplicę, taką samą, jak zbudował w Kochawinie, w miejscu odnalezienia cudownego obrazu Matki Bożej.
Służebniczki od swojego przyjazdu do Sidziny czuwały nad dokończeniem budowy. Wraz z domem kaplica została poświęcona 5 września 1922r. przez bpa Anatola Nowaka (1862-1933) z Krakowa.
Siostry przez cały czas opiekują się kościółkiem, przy którym skupia się życie religijne mieszkańców Górnej Sidziny i osób przyjezdnych. Dbają o czystość i piękno ołtarza, bielizny i paramentów liturgicznych oraz całej świątyni. To robią na co dzień. A od czasu do czasu, wspólnie z księżmi kapelanami, gromadzą fundusze, organizują fachowców, by remontować, modernizować i dostosowywać kaplicę do aktualnych potrzeb.
Obecnie wnętrze kościółka zachwyca pięknem i estetyką dopiero co skończonego malowania.
7. Przyjmowanie letników
Sidzina usytuowana u podnóża Babiej Góry posiada niezwykłe walory klimatyczne, przede wszystkim czyste górskie powietrze i wiejski urok. Kto się tam raz „zawieruszył“, musi wrócić...
Służebniczki od początku pobytu w Sidzinie przyjmowały i nadal podejmują gości: szukających odpoczynku, osoby indywidualne, rodziny, grupy dzieci, młodzieży. Starają się im służyć jak umieją najlepiej ze względu na Chrystusa, udostępniając pokoje, dbając o bieliznę, o porządek, przyrządzając posiłki itp. A w razie potrzeby spieszą także z pomocą pielęgniarską.
Temu celowi służą też niemal nieustanne remonty. Aktualnie pomieszczenia zajmowane dawniej przez szkołę przystosowuje się na potrzeby gości.
Kronika domu na przestrzeni wieku zawiera zapisy, że co roku przyjeżdżało tutaj wiele osób szukając odpoczynku, zdrowego powietrza oraz kontaktu z Panem Bogiem.
Wypoczywało wielu kapłanów, m. in. ks. Jan Trzopiński, ks. Michał Kordel26 i inni, którzy w kościółku mogli celebrować Mszę św. z czego również z wdzięcznością korzystały siostry, zwłaszcza emerytki, którym trudno było uczęszczać na Mszę św. do oddalonego o 3 km kościoła parafialnego.
Było to szczególnie ważne w okresach, kiedy nie było na miejscu księdza kapelana. Posługę tę ofiarnie sprawowało do tej pory 13 kapłanów. Najdłużej - przez 26 lat - ks. Michał Fidziński (1914-2000).27
Kapłani:28
Imie i nazwisko Lata posługi
1. ks. Andrzej Braś (1896 - 1966) 1925-1928
2. ks. Józef Dyba (1895 - 1965) 1928-1929
Brak kapelana 1929-1938
3.ks. Józef Syrek (1911 - 1983) 1938-1941
1943-1959
4. ks. Stanisław Fietko TChr (1910 - 1997) 1941-1945
5. ks. Antoni Opyrchał (1891 - 1980) 1959-1966
6. ks. Józef Pitorak (1899 - 1976) 1966-1967
7. ks. Tomasz Fidziński (1914 - 2000) 1967-1994
8. ks. Kazimierz Piętka (1946 - ) 1994-1997
9. ks. Krzysztof Matuszyk (1958 - ) 1997-1998
10. ks. Antoni Bzdyl (1939 - ) 1998-2002
11. ks. Jan Klimek (1970 - ) 2002-2006
12. ks. Jan Mędrzak (1956 -) 2006-2012
13. ks. Adam Mroczek (1956 - ) 2012-
Kronikarka podsumowuje:
„Pracy nam nie brakuje i Bożej pomocy również...“29
8. Zdobywanie środków na „chleb powszedni“
W początkach istnienia placówki w Sidzinie podstawą utrzymania, oprócz pensji nauczycielskiej, - podobnie jak i mieszkańców wioski - była praca na roli. Siostry miały gospodarstwo z inwentarzem, uprawiały ogród. Wiązało się to z ciężką pracą fizyczną, którą siostry wykonywały z wielkim poświęceniem.
Zawsze mogły liczyć na pomoc sidzińskich gospodarzy, którzy służyli zaprzęgiem i siłą swoich rąk w ciężkich pracach polowych czy gospodarskich. Pomagały też kobiety i młodzież, zwłaszcza przy suszeniu i zwózce siana, plewieniu. Miejscowi gospodarze wspomagali też darami ofiarowując ziemniaki, siano, mleko, masło; słowem, czym mogli, dzielili się z siostrami.
W ten sposób starali się odwdzięczyć za świadczoną im bezinteresownie pomoc pielęgniarską.
Na kartach Kroniki bardzo często widnieją zapisy tego typu: „Dziś wielka praca w gospodarstwie: wywożenie nawozu. W pracy wzięło udział 3 mężczyzn. Po południu orka, pogoda dopisuje. Ludzie chętnie i gratisowo pomagają w pracach dzięki niesionej im pomocy w razie choroby przez s. Małgorzatę Dobosz.“30
Z upływem czasu warunki życia i pracy ulegają zmianie. Obecnie siostry nie gospodarują na roli jak dawniej. Materialne podstawy bytu to pensja siostry katechetki oraz emerytury starszych sióstr. Jednak dobroć, życzliwość ze strony mieszkańców Sidziny oraz współpraca trwa nieustannie i przejawia się w najróżniejszych sytuacjach. Pan Bóg błogosławi w tym zbożnym dziele, czego wymownym dowodem są m. in. liczne powołania kapłańskie i zakonne w sidzińskich rodzinach.
W Zgromadzeniu Służebniczek starowiejskich siostry pochodzące z Sidziny to:
Imię i nazwisko Rok wstąp.
1. S. Zofia Ferdynanda Wiatrowska (1912 - 1999) 1936
2. S. Helena Edwina Maj (1912 - 1940) 1937
3.S. Aleksandra Sabina Wieczorek (1921 - 2015) 1957
4. S. Rozalia Małgorzata Banasik (1936 - 2000) 1957
5. S. Stanisława Lipka (1952 - ) 1968
6. S. Zofia Palarska (1953 - ) 1970
7. S. Bronisława Wieczorek (1953 - ) 1973
8. S. Krystyna Czarna (1954 - ) 1973
9. S. Stanisława Migas (1958 - ) 1975
10. S. Barbara Trzop (1966 - ) 1984
11. S. Teresa Kulka (1973 - ) 1993
9. Mroczny okres hitlerowskiej okupacji (relacja s. Filomeny Mącior)31
Wspomnienia z czasów okupacji /Rok 1939 - 1945/
Słowo „okupacja“- bardzo często jeszcze i dziś - zjawia się na ustach polskiego społeczeństwa.
Ci, którzy przeżyli te bolesne chwile okupacji wypowiadają to słowo ze zgrozą. Stają każdemu przed oczyma te straszne obrazy udręk ludzkich, poniżenia godności człowieka i prześladowania. Grozę wojny przeżyła cała Polska, każdy jej zakątek.
Jak przeżyła Sidzina, w której od roku 1919 znajduje się placówka Zgromadzenia, ta wówczas cicha górska wioska – oto krótkie o tym wspomnienie.
Do Sidziny wkroczyli Niemcy już 1 września 1939 roku, w sam dzień rozpoczęcia wojny. Ludność, na wieść o wtargnięciu armii niemieckiej od strony Słowacji, z którą graniczyła Sidzina, uciekła wraz z żywym dobytkiem w lasy. My - ufne w opiekę Bożą i Niepokalanej naszej Patronki – zostałyśmy na miejscu. O godz. 14-tej weszło do domu z tupetem dwóch Niemców uzbrojonych w karabiny maszynowe, zażądali zgromadzenia się wszystkich domowników na korytarzu i oznajmili, że jeżeli padnie choćby jeden strzał, zostaniemy wszyscy rozstrzelani. Dzięki Bogu strzał nie padł. Jeden z nich, z rewolwerem na plecach jednej z Sióstr, zwiedził każdy zakątek domu, kościoła. Drugi, z karabinem maszynowym, pilnował zgromadzonych.
Aresztowali Ks. Kapelana, przywieźli także Ks. Proboszcza z parafii oddalonej od nas 3 km. Trzymali ich pod strażą do chwili, gdy po dwóch czy trzech dniach krwawych walk w pobliskiej miejscowości Wysoka, gdzie Polacy stawiali opór, odnieśli zwycięstwo.
Widok płonących domostw i miasteczka Jordanów wprawiał Niemców w szał radości. Księży zwolnili.
Wkrótce po zajęciu Polski utworzyli punkt graniczny między zajętymi ziemiami Polski a Słowacji, od której Sidzinę dzieliła tylko góra i las. Ponieważ odpowiadał im nasz dom, zajęli więc połowę, gdzie mieściły się sale szkolne, prócz jednej sali przeznaczonej na naukę dla dzieci, a która – mimo miesiąca rozpoczynającego naukę - stała pustką. W szkołach nie rozpoczęto jeszcze zajęć.
Całe obejście naszego domu Niemcy ogrodzili drutami kolczastymi, sporządzili u wejścia bunkry ze strzelnicami. Dzień i noc stała warta. Minął wrzesień i październik, a nauki w szkole jeszcze nie rozpoczęto. W pierwszych dniach listopada każdy nauczyciel dostał od władz niemieckich zwolnienie z pracy, a bezpośrednio po tym mianowanie przez niemieckie władze oświatowe, dla tutejszego terenu, których siedzibą był Nowy Targ. Wydano rozkaz oddania do gminy wszystkich podręczników do języka polskiego, historii, geografii, map, radia, globusów itp.
Naukę rozpoczęto 7 listopada. Dzieci zostały bez podręczników do końca roku szkolnego. Starsze dzieci posługiwały się modlitewnikami. Brak podręcznika najbardziej odczuwały dzieci pierwszej klasy, bo prócz tablicy nie miały żadnej pomocy do nauki języka polskiego. Żeby dzieci mogły sobie utrwalić poznane litery, wyrazy i zdania, pisało się wieczorem w ich zeszytach teksty, by z nich mogły korzystać, podobnie jak z elementarza.
Dopiero w drugim roku ukazała się dla starszych dzieci gazetka „Ster“, a dla początkujących elementarz. Wszystkie pisma urzędowe, czy jakieś sprawy, można było załatwić tylko w języku niemieckim. Ludność żyła w biedzie. Żal ściskał serce, gdy patrzyło się, jak dzieci, nędznie ubrane, wyciągały na przerwach placki z tartych ziemniaków upieczone na płycie kuchennej, zimne i sine. Ludziom pozabierano krowy, zboże, ziemniaki. Chleb był przydzielany na kartki, ciemny jak święta ziemia. Mleko zmuszeni byli oddawać do mleczarni, za co otrzymywali - jako zapłatę - wódkę.
Aby przetrwać te ciężkie czasy ludzie radzili sobie jak mogli. Bardziej odważni przekradali się przez lasy na Słowację na tak zwany „szmugiel“. Gdy udało się im przedostać, przynosili mąkę, cukier, kawę i wszystko, co udało się im zdobyć. Niestety, niejeden taką wycieczkę przypłacił życiem. Straż graniczna szła w teren zaopatrzona nie tylko w broń, ale i z dwoma ogromnymi wilczurami, które pomagały w tropieniu człowieka. Zdarzyło się, że jeden z wilczurów nagle zakończył życie. Nie wiadomo czym zakończyłaby się ta przygoda dla nas i okolicznej ludności (psy chowały się u nas), gdyby lekarz nie stwierdził, że wilczur zginął na atak serca. Pochowano go na zboczu góry, na wprost naszych okien. Na zamówienie przez Niemców, stolarz Józef Czarny zrobił duży, piękny krzyż, sądząc, że umieszczą go w nowo wybudowanym baraku. Tymczasem Niemcy umieścili krzyż na grobie psa z napisem „Wald ur... „ itd. Do tego właśnie grobu psa przyprowadzono pewnego dnia młodzieńca może szesnasto-siedemnastoletniego, schwytanego na szmuglu i kazali mu wykopać grób dla siebie. Wykopał, ale na szczęście. tu go nie zabili, ale gdzieś wywieźli. Przy końcu 1944 roku, gdy Niemcy ponosili klęski, jeden z Niemców strzelał do krzyża na grobie psa dotąd, dopóki cały podziurawiony nie stoczył się do rzeki.
Jedna z niewiast widząc, że krzyż cały podziurawiony płynie, wyciągnęła go i - niestety - spaliła. Zrobiła to w dobrej myśli, by się krzyż, godło naszej wiary, nie poniewierał.
Gdy już mowa o krzyżu, ciśnie mi się do głowy jedno bardzo bolesne wydarzenie. Był Wielki Piątek, nastrój w domu poważny, pełen skupienia. Naraz odzywa się w sali głośna muzyka taneczna. I zobaczyłyśmy tańczących Niemców z dwoma Polkami. Widok ten zakrwawił nam serca. Nikt nigdy nie był pewny nawet życia. Ciągłe łapanki, strzelanina, wywożenie dziewcząt i chłopców do prac w Niemczech; to ciągłe wieści: ten zabity, tamci wywiezieni do obozu, odbierały każdemu spokój, a napawały trwogą. Od czasu do czasu robiono też obławę na pasące się bydło i zabierano tyle, ile im było potrzeba.
Upamiętnił się też chyba każdemu dzień Zielonych Świąt w 1942 r. Wieśniacy otrzymali nakaz przywiezienia węgla do baraku. Gazdowie postanowili najpierw uczestniczyć we Mszy św., a później wypełnić nakaz. Niestety, Niemcy rozgniewani, wychwytali mężczyzn spieszących do naszego kościoła, rozkazali ustawić się w szereg, pędząc ich po drogach, rzece i wykrzykując: padnij! powstań! - nie zważając na ich świąteczny strój, na błoto czy wodę. Jeżeli któryś na słowo: padnij! nie przyległ do ziemi całą postawą, prostowali go butami, stając na nim całym ciężarem. Jednego zbili tak, że miał plecy zupełnie czarne.
Aby wszystko opisać, trzeba byłoby napisać książkę.
Nadszedł rok 1945. Niemcy ponieśli klęskę. Z Sidziny wyjechali już 19 stycznia. Żeby powstrzymać armię radziecką, która wkroczyła już na Słowację, wysadzili Niemcy dwa pobliskie mosty. W rezultacie wybuchu wstrząsnął się cały nasz budynek i wyleciały wszystkie szyby i okna, a wstrząs kościoła spowodował nie tylko pęknięcia, ale i niebezpieczne nachylenie wieży zakończonej dużym krzyżem. Z wypadniętych okien była ta korzyść, że żołnierze radzieccy, którzy zaraz po ucieczce Niemców zajęli Sidzinę, nie mogli zamieszkać w naszym domu, bo w salach było mroźnie powietrze jak na polu.
Jeszcze parę słów o wyjeździe Niemców z ziem polskich. 20 stycznia, gdy około południa ostatni samochód gestapowców opuszczał Sidzinę, chłopcy rzucili pod jego koła zdobyty gdzieś granat. Skutek był straszny. Niemcy wrócili i podpalili wszystkie zabudowania należące do roli „Makówka, Ko...wa i Mikowa“ - 3 role.
W Makówce, gdzie zdarzył się wypadek, zastrzelili parę osób, a schwytanych mężczyzn w liczbie około 40-tu (37-dmiu) przypędzili na plac z rozkazem ustawienia się w szeregu do rozstrzelania.
Na szczęście w ostatniej chwili przybiegł jeden z wysiedlonych, władający doskonale językiem niemieckim i zdołał ich uratować. Do dziś stoi na tym miejscu statua Serca Jezusowego i druga Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, jako votum za ocalenie. W tych ciężkich czasach okupacji doznałyśmy wiele dowodów Bożej Opatrzności. Chociaż - jak wszędzie - były braki, nieraz dotkliwe, nie zaznałyśmy głodu. Jako dowód opieki Bożej przytoczę jeden z wielu faktów. W wigilię Zielonych Świąt któregoś roku, Siostra pracująca w kuchni oznajmiła S. Przełożonej, że na tę uroczystość nie ma żadnego tłuszczu, by okrasić choćby tylko ziemniaki. A mieszkało u nas dwóch kapłanów, przysłanych przez Księcia Metropolitę Adam Sapiehę (1867-1951). Nasza dziewczyna chodziła wokół, by zdobyć choć trochę masła, zresztą zarobionego szyciem, lecz żadna gospodyni nie posiadała. Trudno – powiedziałyśmy sobie. Wieczorem, i to dość późnym, przychodzi dziewczynka i podaje garnuszek masła. Na pytanie: skąd mama wiedziała, że poszukiwałyśmy masła? - odpowiedziała: Mama nic nie wiedziała, tylko mówiła, że od rana chodzi za nią: „zanieś Siostrom masła“.
Po odejściu Niemców wkroczyli radzieccy żołnierze. Spokoju jeszcze nie było. Od strony Słowacji, dzień i noc, dochodził warkot „katiuszek“, napełniając również grozą i niepewnością jutra.
Wreszcie skończyła się wojna, ale niestety, nie z wolnością dla narodu polskiego. Ucichły jedynie odgłosy kul, wszyscy odetchnęli i zabrali się do pracy.
Niedługo potem, wysłani przez nowe władze urzędnicy, chodzili osobiście odbierać podatki. I do nas przyszło dwóch „urzędników“ żądając 1200 zł opłaty. Kasa domowa była pusta. Jedynie w szkolnej kasie znajdowało się 200 zł, które można było wypożyczyć. Ale skąd wziąć 1000 zł? Nikt z sąsiadów nie miał. Urzędnicy obrzucali nas ubliżającymi słowami: darmozjady, pasibrzuchy itp. Gdy ci domagają się zapłacenia żądanej kwoty, wchodzi listonosz, podaje przekaz do podpisania i wręcza 1000 zł. Skąd ta natychmiastowa pomoc? Pieniądze te przysłała ówczesna przełożona z Będzina s. Cecylia Dydek (1908-1973), z którą ani pisząca, ani żadna z Sióstr nigdy nie utrzymywała korespondencji. Nawet nie wiedziałam na jakiej jest placówce. Nie widziałyśmy się nawet kilkanaście lat. Kiedy, już po wojnie, spotkałyśmy się na rekolekcjach, na pytanie co ją skłoniło wysłać nam taką kwotę, odpowiedziała, że sama nie wie. Takie myśli ją nagabywały i posłała. A my widziałyśmy w tym wyraźną Bożą Opatrzność.
Przypisy:
1 Konstytucje Zgromadzenia, cz. 1, rozdz. I, art. 2 - 3.
2 AGSS, rps sygn. AIV b 50, ks. J. Trzopiński do m. E. Jankiewicz, 8 IV 1924 r.; S. Migas, Ksiądz Prałat Jan Trzopiński – twórca Kochawiny, Kraków 1992 (mps. APAT) s. 106. 2 - 3.
3 por.: Archiwum Główne Sióstr Służebniczek NMP w Starej Wsi (AGSS), Akta Prowincji Krakowskiej (APKS), XXXVIII, 1; s. 1-2.
4 AGSS, B I b, 70, Komitet Opieki nad Dziećmi Ziemi Krakowskiej do ks. J. Trzopińskiego dnia 1 III 1922 r.; dnia 4 IX 1922 r.:
„Komitet Opieki nad Dziećmi Ziemi Krakowskiej oddaje Zakładowi Sierot Ks. Prałata Trzopińskiego w Sidzinie 40 dzieci ze swych zakładów w Krakowie w nieograniczoną opiekę i wolną decyzję co do dalszego ich losu.”; list J. Horodzińskiego do ks. J. Trzopińskiego z dnia 27 X 1922 r. z prośbą o przyjęcie dalszych 35 dzieci.
5 AGSS, APKS, XXXVIII, 1, Kronika domu w Sidzinie, s. 9; AGSS, B II a, 1, Kronika szkoły, s. 4.
6 AGSS, B I b, 70, ks. J. Bielenin do ks. J. Trzopińskiego dnia 7 VII 1922 r.; A IV b, 50, ks. J. Trzopiński do m. E. Jankiewicz dnia 8 XI 1922 r.; 1 II 1923 r.
7 AGSS, A II f, 125, s. Karolina Jastrząbek do m. E. Jankiewicz dnia 20 I 1923 r.: „w Sidzinie nie ma nawet w co przebrać dzieci”;
F II a, 23, Kronika Zgromadzenia, zapis z dnia 3 II 1923 r., s. 169: „nie ma żywności.”; A IV b, 50, ks. J. Trzopiński w liście do m.
E. Jankiewicz z dnia 9 VI 1924 r. proponuje, by dzieci porozsyłać do innych zakładów; w liście z dnia 18 I 1925 r. pisze, że nie może pomóc „ani Zgromadzeniu, ani Sidzinie.”
8 AGSS, B I b, 70, Regulamin Zakładu Sierot pod zarządem Sióstr Służebniczek NMP w Sidzinie, pow. Maków, 3 &.
9 AGSS, A II e, 28, m. E. Jankiewicz do Kurii dnia 22 V 1936 r.
10 AGSS, rps sygn. A IV b 50, ks. J. Trzopiński do m. E. Jankiewicz, 8 IV 1924 r.; S. M i g a s, Ksiądz Prałat Jan Trzopiński - twórca Kochawiny, Kraków 1992 (mps, APAT) s. 106.
11 AGSS rps sygn. B II a 1, Sidzina, Kronika szkolna, s. 4.
12 M. F a l s k i, Środowisko społeczne młodzieży a jej wykształcenie, Warszawa 1937, s. 360.
13 AGSS rps sygn. B II c 18.
14 Tamże, rps sygn. A II h 176, s. T. Jankiewicz do m. E. Jankiewicz, 4 VII 1947 r.
15 Archiwum Akt Nowych, MO Ankiety, sygn. 126, s. 210 – 212; sygn., 123, s. 246 - 248.
16 Archiwum Polskiej Akademii Nauk, sygn. K II - 17 / j. I 6 (Myślenice), K - Odpowiedzi na Kwestionariusz, s. 2 - 5; AAN MO, Ankiety, sygn. 123 s. 246 - 248.
17 Tamże, rps sygn. A II h 216 s. L. Smoleń do m. E. Jankiewicz, 6 XI 1947 r.; APKS XV 3.
18 AGSS APKS XV 3, s. 67.
19 M. F o r t u n a, Szkolnictwo podstawowe w Okręgu Szkolnym Krakowskim (1945-1961), s. 76.
20 Tamże, s. 103.
21 APKS, Kronika Parafialna w Sidzinie, s. 27, rok 1951: w tym roku SS. Służebniczki zostały pozbawione prawa nauczania przedmiotów świeckich w szkole
22 AGSS, B I d, 85, list m. E. Jankiewicz do Pol. K. O. Kraków z dnia 5 VI 1942 r.
23 Tamże, list Zofii Rymarównej do m. E. Jankiewicz z dnia 12 X 1943 r.
24 Tamże, RGO Pol. K. O. Kraków - Miasto do m. E. Jankiewicz z dnia 22 VII 1942 r.
25 Anna Szczepańska, Siostry Służebniczki NMP NP (starowiejskie) w diecezji łódzkiej w latach 1919 - 1990, Lublin 1990, (mszps) s. 162.
26 Ks. Michał Kordel ze zgromadzenia Misjonarzy Św. Wincentego a Paulo (1933—1934), pochodził z Sidziny, wieloletni katecheta młodzieży, polski inicjator ruchu odnowy liturgicznej, redaktor, publicysta, przede wszystkim kapłan osobiście żyjący duchem liturgii, duchem Kościoła.
27 Ks. Tomasz Fidziński pochodził ze Skawiny. Studiował w Papieskim Kolegium Rosyjskim w Rzymie przygotowującym księży do pracy w Związku Radzieckim. W Rzymie w 1938 r. został wyświęcony na kapłana. Gdy przebywał na wakacjach u rodziców wybuchła II wojna światowa i już nie wrócił na studia. Pracował w wielu parafiach archidiecezji krakowskiej. Latach 1963- 1993 był kapelanem sióstr w Sidzinie. Zmarł 14.04.2000r. w Krakowie.
28 za: O. Wł. Czerniak OFM, Księża rodacy i duszpasterze Sidziny na przestrzeni 450 lat jej historii, Calvarianum 2013,ss.173-183.
29 APKS XXX, 5, s. 97.
30 APKS XXXVIII, 6, s. 47.
Sidzina - 100 lat w służbie Panu Bogu i bliźniemu
Opracowanie: S. Janina Polak