Tęsknota Polaków za utraconą wskutek rozbiorów niepodległością, trwała długo, ale naród nigdy nie tracił nadziei. Zrażony bezskutecznymi powstaniami, czekał cierpliwie, znosił trudy życia codziennego i ponosił ciężary związane z trwającymi wciąż działaniami wojennymi. „Świt wolności” pojawił się 5 listopada 1916 kiedy to władze niemieckie i austro-węgierskie wydały proklamację podpisaną przez generalnych gubernatorów von Beselera i Kuka. Proklamacja zawierała obietnicę powstania Królestwa Polskiego, pozostającego w nieokreślonej bliżej „łączności z obu sprzymierzonymi mocarstwami”. Głównym jednak celem ogłoszenia aktu było pozyskanie zaufania społeczeństwa polskiego i zdobycie rekruta do prowadzonej wojny z Rosją, w czym ogół społeczeństwa niezbyt się orientował.
Zanim oficjalnie ustawą z 23 kwietnia 1937 r. ustalone zostało na dzień 11 listopada Narodowe Święto Niepodległości, przyjęto do świętowania dzień 5 listopada, co tak zostało zapisane w kronikach szkolnych.
W kronice Szkoły Podstawowej w Osielcu:
„Dnia 5 listopada 1916 r. cesarz austriacki Franciszek Józef I i cesarz niemiecki Wilhelm II wydali manifesty do narodu polskiego w których przyrzekli z Królestwa Polskiego odebranego Rosji utworzyć niepodległe państwo polskie. Galicję postanowiono wyodrębnić bez zmiany jej przynależności do państwa austriackiego. Był to świt wolności dla Polski, dlatego naród polski oddawał się wielkiej radości urządzał zarówno po miastach jak i po wsiach uroczystości.
W Osielcu w dniu 12 listopada 1916 r. podczas nabożeństwa miejscowy proboszcz ks. dr Edward Komar wypowiedział patriotyczne kazanie, a młodzież szkolna urządziła osobną uroczystość dnia 18 listopada 1916 r. W dniu tym wzięły dzieci udział w nabożeństwie dziękczynnym i odśpiewały pieśń „Boże coś Polskę…” a potem zgromadziły się w największej, pięknie udekorowanej sali szkolnej. Tu w obecności zaproszonych gości, kierownik szkoły Piotr Rabczyński w podniosłych słowach wyjaśnił znaczenie uroczystości, poczem odbyły się deklamacje i śpiewy patriotyczne. Prawie do łez wzruszeni uczestnicy uroczystości rozeszli się potem do domów.
Z kroniki Szkoły Podstawowej w Kojszówce;
„Z wielką radością powitano dzień 5 listopada 1916 roku, kiedy to państwa centralne ogłosiły niepodległe, wolne Królestwo Polskie i autonomię Galicji. W kościele w Osielcu odprawiono uroczystą mszę świętą, w której uczestniczyli uczniowie i nauczycielka. Pięknie udekorowano budynek, gdzie mieściła się izba lekcyjna, śpiewano pieśni patriotyczne”.
Bystrzański kronikarz zapisał; „W dniu 5 listopada 1916 r. została ogłoszona Proklamacja państwa Polskiego a 15 listopada młodzież szkolna z gronem nauczycielskim wzięła udział w nabożeństwie uroczystym odprawionym na ten cel. Po nabożeństwie objaśniono dzieciom szkolnym cel i znaczenie tej uroczystości wielkiej dla Narodu Polskiego. W dniu 21 listopada 1916 r. zmarł Najjaśniejszy Pan Cesarz Franciszek Józef I a panowanie objął cesarz Karol I.
Wojna jednak jeszcze trwała dwa lata, a po jej zakończeniu nastał czas smutku i nędzy, ale też budzącej się nadziei na lepsze czasy, co tak zostało opisane w kronice szkoły podstawowej w Jordanowie;
„Rok ten [tj. 1918 - przyp. TU] podobny zupełnie do poprzedniego z tą ale różnicą, że jeszcze większa nędza wśród ludności w ogólności a wśród nauczycielstwa w szczególności. Nie wystarczają już ani korony ani bony. Nauczycielstwo już to pojedynczo, już to zbiorowo kołata o jakieś zapomogi drożyźniane ale z małym skutkiem. Zasoby pierwszej potrzeby, tak ogólnie wyczerpane, że pieniądz prawie nie ma żadnej wartości. Ludność uprawia przeważnie handel wymienny, a rozchodzi się głownie niemal każdemu o zdobycie żywność. Każdy chętnie oddaje swą pracę za łyżkę strawy. Nauczyciele chętnie podejmują się lekcji prywatnych za bochenek chleba tygodniowo. Brak także i opału. Tak w miastach jak i po wsiach, szkoły są pozamykane z przyczyny braku węgla. Miesiącami trwają tak zwane wakacje węglowe. Nikt nie może temu zaradzić, nikt nie potrafi tej biedy usunąć. W naszych stronach drewna dużo ale na pniu w lasach. Nie ma go kto ściąć i na materiał opałowy przerobić, bo i w domach dzieci tylko, starzy i kobiety. W czasie robót w polach słyszysz tylko głosy dziecięce lub kobiece. A jak te pola obrobione, a jak marne plony. Boże pożal się. Najnieszczęśliwsze są niemowlęta, bo o cukrze, białej mące, grysiku, biały pieczywie marzyć nie można, matka wyczerpana. Nawet na opłatki do kościoła mąki pszennej odpowiedniej brak. Księża proboszczowie zbierają od ludności po parę litrów pszenicy, którą za pozwoleniem Starostwa przemielają na mąkę pytlowaną. Młynarzom bowiem takiej mąki pod surowymi karami bez pozwolenia władzy sporządzać nie wolno”.
Na czas wojny (1916 – 1918) wprowadzono szereg rygorystycznych przepisów, zarządzeń poleceń, nakazów i zakazów. O wszystkich zarządzeniach, mieszkańcy dowiadywali się od gminnego „klikona”, zwanego też „krzykaczem”, który po nabożeństwie w kościele stawał na kamiennym podwyższeniu i głosem przekazywał wieści. Sytuacja mieszkańców Bystrej i Sidziny w latach 1916 – 1918 została szczegółowo opisana w opracowaniu Tadeusza Uczniaka pt.: „Sytuacja mieszkańców Sidziny i okolicznych miejscowości podczas I wojny światowej w kronikarskim ujęciu”, wydanej w 2023 roku przez Gminę Bystra-Sidzina.
Tekst: Tadeusz Uczniak